Książka
Przemierzając ziemski labirynt, zdarzyło mi się kilkakrotnie natknąć
na twórczość pana Robina Cooka, mistrza gatunku określanego thrillrem
medycznym. Nie dość, że pan Robin serwuje doskonalą rozrywkę, to
dodatkowo zamieszcza w swych książkach mnóstwo genialnej medycznej
wiedzy. Właśnie skończyłem lekturę kolejnej książki tego autora - NAPAD,
a z nią związana jest pewna historia, którą postanowiłem opisać.
Książka NAPAD leżakuje w naszym domu od dłuższego już czasu. Tak się złożyło, że nie miałem zielonego pojęcia o jej istnieniu, gdyż ktoś wyniósł ją na strych. Moja żona dokonując jakichś strychowych remanentów, przyniosła ów książkę na powrót do domu. Kiedy ją zobaczyłem, natychmiast zabrałem się za lekturę, choć w tym czasie byłem w trakcie czytania jeszcze dwóch innych książek, stąd też i dobrnięcie do końca NAPADU, zajęło mi nieco dłużej czasu niż zwykle. Książkę tę skończyłem czytać następnego dnia po napisaniu salonowej notki - ŚWIĘTA TRÓJCA.
Choć genialna fabuła tejże powieści nawiązuje do arcyciekawych doświadczeń medycznych, w których wykorzystano między innymi DNA krwi pochodzącej z Całunu Turyńskiego, to jednakowoż jakimś cudem dostrzegłem w niej aspekty, które w zasadzie nie mają nic wspólnego z głównymi wątkami tej powieści. Zauważyłem w tej książce opisy TRZECH par damsko męskich, i wszystkie te opisy posiadają jedną wspólną cechę. W skrócie;
Faceci nie konsultują z kobietami swych decyzji , a to w każdym przypadku tragicznie się to dla nich kończy .
Najczarniejszą postacią opisaną w tej książce jest ojciec pani doktor Stephanie, lodowata postać kultywująca męski szowinizm, niczym zakochany w sobie samym bóg. Pozostali dwaj panowie, choć błyskotliwi i szarmanccy, to jednakowoż bezwzględnie podążający wyznaczoną przez SIEBIE drogą, nie baczący na sygnalizowane wątpliwości znajdujących się u ich boku kobiet. Wszyscy panowie marnie skończyli - dwaj stracili życie spadając z hotelowego tarasu, natomiast ojciec wspomnianej doktor, bucował samotnie w zakopconym papierosowym dymem pokoju, choć jego żona, kobieta mądra i życzliwa, była tuż obok , za kuchennymi drzwiami.
Analizując treść tej książki, nie mam wątpliwości, że zmieniając w jej zapisie relacje damsko męskie z PATRIARCHALNYCH na PARTNERSKIE, powieść ta mogłaby skończyć się zupełnie inaczej - sukcesem młodych naukowców medyków, powrotem do zdrowia senatora Butlera, a ojciec Stepahnie , nie musiałby samotnie wegetować w zakopconej izbie. Wygląda na to, że w notce ŚWIĘTA TRÓJCA została zapisana prawda, której potwierdzenie zawarto także w książce Robina Cooka - NAPAD. Jedynie duchowa jedność , czyli PARTNERSTWO damsko- męskie, zdolne jest osiągnąć doskonałość. W każdym innym przypadku, pojawią się braki, które staną się powodem upadku.
Robin Cook zawarł także w swej książce genialne opisy dotyczące człowieczej psychiki. Z opisów tych można jednoznacznie wywnioskować, że wiele kiepścizny zatruwającej naszą indywidualną rzeczywistość, kreujemy osobiście jak na zamówienie, kierując się zazwyczaj niepohamowaną chęcią ugrania czegoś dla samych siebie. Miłość = brak oczekiwań, zatem gdy prawdziwie zrozumiemy znaczenie słowa MIŁOŚĆ, to i zrozumiemy, że na nasz egoizm miejsca ni w tym, ni w żadnym innym świecie nie ma.
W książce pana Robina Cooka, dwukrotnie zapisano słowo ATLANTYDA.
Atlantyda – mityczna kraina, która miała być miejscem istnienia rozwiniętej cywilizacji zniszczonej przez serię trzęsień ziemi i zatopionej przez wody morskie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Atlantyda
We wcześniejszych notkach pisałem, iż z biblijnych pozostałości odczytałem, że Kain - pierwszy JHWH, straszliwie zmasakrował ziemię, albowiem jako bóg - morderca, w którego ręce trafiła biblijna technologia, niszczył wszystko co mu się sprzeciwiało. Jak widzimy w definicji ATLANTYDY, biblijna wiedza jest jak najbardziej spójna z Wikipedyczną. Przyjrzałem się tematowi Atlantydy, analizując rozmaite internetowe przesłania;
"Celnie podsumował to dr Orser: „Wskaż jakiś punkt na mapie, a ktoś zaraz powie, że tam właśnie znajdowała się Atlantyda. W zasadzie może być w dowolnym miejscu, jakie sobie wyobrazimy”."
https://www.focus.pl/artykul/atlantyda-wyspa-tysiaca-domyslow?page=2
Wiążąc wiedzę wyłuskaną z Biblii o destruktorze Kainie z tą, która została zapisana w internecie , nie mam najmniejszych wątpliwości, że świat w którym obecnie egzystujemy, powstał na ruinach i zgliszczach owej tajemniczej Atlantydy. Z tego to powodu w każdym zakątku tego świata, archeolodzy odnajdują wciąż nowe artefakty, z czego spora ich część zatopiona jest wodami mórz;
https://joemonster.org/art/34339
https://www.national-geographic.pl/aktualnosci/zatopione-ponad-1000-lat-temu-miasto-odnalezione
Takich podwodnych miast jest na całej ziemi bardzo wiele. Badałem tę kwestię w trakcie pisania książki Naukowiec Bóg, która wciąż leżakuje w moim komputerze. Reszta Atlantydy znajduje się w ziemi, w którą się zapadła podczas rozjeżdżania się jej na kontynenty.Jak pamiętam, kwestię tę także opisałem w swej książce, lecz nie pamiętam niestety , czy pisałem o tym także na blogach. Wygląda na to, że po upolowaniu, czy też roztrzaskaniu się latadła boga Kajna o ziemię, świat ten stanowił ruinę, którą po jego unicestwieniu zaczęto odbudowywać.
Przez cały dzisiejszy dzień dokonywała się we mnie jakaś retrospekcja. Nagromadziłem jak dotąd sporo wiedzy we własnej świadomości, stąd też i od czasu do czasu świadomość dokonuje defragmentacji nagromadzonych w niej informacji. Składając ową wiedzę w JEDNO, dochodzę do wniosku, że wszyscy istniejący obecnie bogowie, bez względu na to czy są prawdziwi czy nie, doprowadzą swe zbory w JEDNO miejsce , mianowicie do naszych rodziców. Skąd taka teza? Ano stąd, że poznałem bardzo wielu ludzi, którzy przypisani zostali rozmaitym denominacjom czy też bogom. W żadnej z tych osób nie dostrzegłem niczego, co mógłbym uznać za jakieś zaprojektowane ZŁO, które miałoby na celu doprowadzenie kogokolwiek do jakiejś tragedii.
Skoro jestem w stanie rozmawiać z Katolikami, z Protestantami, z Muzułmanami , ze Świadkami Jehowy, z ateistami z agnostykami itd. znaczy, że wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku, choć z wiadomych względów nie wszyscy posiadamy te same informacje. Odkąd zajrzałem do KSIĄŻKI, nie ma dla mnie znaczenia kto do jakiego kościoła został przypisany, czy się ochrzcił czy też nie, bowiem wszystko to nie znaczy nic a nic. Znaczenie ma jedynie to, że istnieją nasi wspólni rodzice , o których istnieniu pojęcia zielonego do niedawna nie mieliśmy. To z braku tej KLUCZOWEJ wiedzy, nie wiedzieliśmy kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.
Nie mam już najmniejszych wątpliwości, że teraz wszystko będzie podążać w słusznym kierunku, i nic już nie stanie na przeszkodzie, abyśmy na powrót stali się JEDNOŚCIĄ.
marekpolandia3
Książka NAPAD leżakuje w naszym domu od dłuższego już czasu. Tak się złożyło, że nie miałem zielonego pojęcia o jej istnieniu, gdyż ktoś wyniósł ją na strych. Moja żona dokonując jakichś strychowych remanentów, przyniosła ów książkę na powrót do domu. Kiedy ją zobaczyłem, natychmiast zabrałem się za lekturę, choć w tym czasie byłem w trakcie czytania jeszcze dwóch innych książek, stąd też i dobrnięcie do końca NAPADU, zajęło mi nieco dłużej czasu niż zwykle. Książkę tę skończyłem czytać następnego dnia po napisaniu salonowej notki - ŚWIĘTA TRÓJCA.
Choć genialna fabuła tejże powieści nawiązuje do arcyciekawych doświadczeń medycznych, w których wykorzystano między innymi DNA krwi pochodzącej z Całunu Turyńskiego, to jednakowoż jakimś cudem dostrzegłem w niej aspekty, które w zasadzie nie mają nic wspólnego z głównymi wątkami tej powieści. Zauważyłem w tej książce opisy TRZECH par damsko męskich, i wszystkie te opisy posiadają jedną wspólną cechę. W skrócie;
Faceci nie konsultują z kobietami swych decyzji , a to w każdym przypadku tragicznie się to dla nich kończy .
Najczarniejszą postacią opisaną w tej książce jest ojciec pani doktor Stephanie, lodowata postać kultywująca męski szowinizm, niczym zakochany w sobie samym bóg. Pozostali dwaj panowie, choć błyskotliwi i szarmanccy, to jednakowoż bezwzględnie podążający wyznaczoną przez SIEBIE drogą, nie baczący na sygnalizowane wątpliwości znajdujących się u ich boku kobiet. Wszyscy panowie marnie skończyli - dwaj stracili życie spadając z hotelowego tarasu, natomiast ojciec wspomnianej doktor, bucował samotnie w zakopconym papierosowym dymem pokoju, choć jego żona, kobieta mądra i życzliwa, była tuż obok , za kuchennymi drzwiami.
Analizując treść tej książki, nie mam wątpliwości, że zmieniając w jej zapisie relacje damsko męskie z PATRIARCHALNYCH na PARTNERSKIE, powieść ta mogłaby skończyć się zupełnie inaczej - sukcesem młodych naukowców medyków, powrotem do zdrowia senatora Butlera, a ojciec Stepahnie , nie musiałby samotnie wegetować w zakopconej izbie. Wygląda na to, że w notce ŚWIĘTA TRÓJCA została zapisana prawda, której potwierdzenie zawarto także w książce Robina Cooka - NAPAD. Jedynie duchowa jedność , czyli PARTNERSTWO damsko- męskie, zdolne jest osiągnąć doskonałość. W każdym innym przypadku, pojawią się braki, które staną się powodem upadku.
Robin Cook zawarł także w swej książce genialne opisy dotyczące człowieczej psychiki. Z opisów tych można jednoznacznie wywnioskować, że wiele kiepścizny zatruwającej naszą indywidualną rzeczywistość, kreujemy osobiście jak na zamówienie, kierując się zazwyczaj niepohamowaną chęcią ugrania czegoś dla samych siebie. Miłość = brak oczekiwań, zatem gdy prawdziwie zrozumiemy znaczenie słowa MIŁOŚĆ, to i zrozumiemy, że na nasz egoizm miejsca ni w tym, ni w żadnym innym świecie nie ma.
W książce pana Robina Cooka, dwukrotnie zapisano słowo ATLANTYDA.
Atlantyda – mityczna kraina, która miała być miejscem istnienia rozwiniętej cywilizacji zniszczonej przez serię trzęsień ziemi i zatopionej przez wody morskie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Atlantyda
We wcześniejszych notkach pisałem, iż z biblijnych pozostałości odczytałem, że Kain - pierwszy JHWH, straszliwie zmasakrował ziemię, albowiem jako bóg - morderca, w którego ręce trafiła biblijna technologia, niszczył wszystko co mu się sprzeciwiało. Jak widzimy w definicji ATLANTYDY, biblijna wiedza jest jak najbardziej spójna z Wikipedyczną. Przyjrzałem się tematowi Atlantydy, analizując rozmaite internetowe przesłania;
"Celnie podsumował to dr Orser: „Wskaż jakiś punkt na mapie, a ktoś zaraz powie, że tam właśnie znajdowała się Atlantyda. W zasadzie może być w dowolnym miejscu, jakie sobie wyobrazimy”."
https://www.focus.pl/artykul/atlantyda-wyspa-tysiaca-domyslow?page=2
Wiążąc wiedzę wyłuskaną z Biblii o destruktorze Kainie z tą, która została zapisana w internecie , nie mam najmniejszych wątpliwości, że świat w którym obecnie egzystujemy, powstał na ruinach i zgliszczach owej tajemniczej Atlantydy. Z tego to powodu w każdym zakątku tego świata, archeolodzy odnajdują wciąż nowe artefakty, z czego spora ich część zatopiona jest wodami mórz;
https://www.national-geographic.pl/aktualnosci/zatopione-ponad-1000-lat-temu-miasto-odnalezione
Takich podwodnych miast jest na całej ziemi bardzo wiele. Badałem tę kwestię w trakcie pisania książki Naukowiec Bóg, która wciąż leżakuje w moim komputerze. Reszta Atlantydy znajduje się w ziemi, w którą się zapadła podczas rozjeżdżania się jej na kontynenty.Jak pamiętam, kwestię tę także opisałem w swej książce, lecz nie pamiętam niestety , czy pisałem o tym także na blogach. Wygląda na to, że po upolowaniu, czy też roztrzaskaniu się latadła boga Kajna o ziemię, świat ten stanowił ruinę, którą po jego unicestwieniu zaczęto odbudowywać.
Przez cały dzisiejszy dzień dokonywała się we mnie jakaś retrospekcja. Nagromadziłem jak dotąd sporo wiedzy we własnej świadomości, stąd też i od czasu do czasu świadomość dokonuje defragmentacji nagromadzonych w niej informacji. Składając ową wiedzę w JEDNO, dochodzę do wniosku, że wszyscy istniejący obecnie bogowie, bez względu na to czy są prawdziwi czy nie, doprowadzą swe zbory w JEDNO miejsce , mianowicie do naszych rodziców. Skąd taka teza? Ano stąd, że poznałem bardzo wielu ludzi, którzy przypisani zostali rozmaitym denominacjom czy też bogom. W żadnej z tych osób nie dostrzegłem niczego, co mógłbym uznać za jakieś zaprojektowane ZŁO, które miałoby na celu doprowadzenie kogokolwiek do jakiejś tragedii.
Skoro jestem w stanie rozmawiać z Katolikami, z Protestantami, z Muzułmanami , ze Świadkami Jehowy, z ateistami z agnostykami itd. znaczy, że wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku, choć z wiadomych względów nie wszyscy posiadamy te same informacje. Odkąd zajrzałem do KSIĄŻKI, nie ma dla mnie znaczenia kto do jakiego kościoła został przypisany, czy się ochrzcił czy też nie, bowiem wszystko to nie znaczy nic a nic. Znaczenie ma jedynie to, że istnieją nasi wspólni rodzice , o których istnieniu pojęcia zielonego do niedawna nie mieliśmy. To z braku tej KLUCZOWEJ wiedzy, nie wiedzieliśmy kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.
Nie mam już najmniejszych wątpliwości, że teraz wszystko będzie podążać w słusznym kierunku, i nic już nie stanie na przeszkodzie, abyśmy na powrót stali się JEDNOŚCIĄ.
marekpolandia3
Komentarze
Prześlij komentarz